Imię: Cornel Martin
Nazwisko: Lemon
Ksywa: Corni
Wiek: 20lat
Profesja: Trener pokemon, archeolog
Pochodzenie: Heonh - Rustboro City
MG: Wojas021->DeeDee->
ReBornCele:
- Zdobycie klucza Arceusa
- Uratowanie rodziny
- Zostanie światowej sławy archeologiem
Rodzina:
- Matka Reia
- Ojciec Rob
- Siostra Lili
Wygląd: Avatar
Charakter: Cornel z pierwszego rzutu oka jest spokojnym i nieprzykuwającym uwagi młodzieńcem, ale tak na prawdę jest zupełnie inny. Młodzieniec odznacza się nie bywałą charyzmą, dzięki której bez trudu może zagadać do przypadkowego przechodnia, jednak nie wykorzystuje tego zbyt często, ponieważ nie jest osobą, która koniecznie potrzebuje kontaktu z drugim człowiekiem, często nieznajomym. Woli upewnić się co do osób z którymi się przyjaźni oraz spędza czas. Zanim ktoś zostanie jego kolegą chlopak musi dokładnie poznać tą osobę i podać ją kilku testom, aby upewnić się, iż ta osoba jest jego wart. Przez to postępowanie od zawsze miał tylko garstkę znajomych, którym bezgranicznie ufał. Młody Martin jest osobą, która woli polegać na swoim rozumie aniżeli sercu, co często budzi lekkie zdziwienie u innych. Mimo tego, że kieruję się rozumem to istnieje jedna rzecz dla której zapomni o swoim ideale, a jest nią jego ukochana rodzina, dla które może zrobić dosłownie wszystko, nawet dopuścić się najgorszego. Cornel jest z natury bardzo ciekawski jeśli chodzi o zdobywanie wiedzy Bardzo chętnie kształci się i poszerza horyzonty swojej wiedzy. To właśnie głównie dzięki jego ciekawości i chęci poznawania historii został archeologiem.
Historia: - Wkońcu jesteśmy - powiedział mlody Martin zatrzymując się u podstawy wielkiego monumentu.
- Nie wierzę, że się nam to udało! Teraz zostało tylko wziąć to po co przyszliśmy - odrzekł zawsze pewny siebie Joe. Pewność siebie Joe'go zawsze denerwowała jego kompana. Cornel wolał robić wszystko powoli i dokładnie lecz przyzwyczaił się już do stylu pracy kolegi polegającym na improwizacji.
- Dobra, jazda do środka. Lepiej, żeby nikt nie sprzątnął nam tej figurki sprzed nosa! – rozkazał donośnym głosem Cornel po czym wraz z towarzyszem wszedł do budowli. – Tylko pamiętaj… Patrz pod nogi, obaj nie chcemy, aby w naszą stronę poleciały miliony strzał czy wielka kula…
- Spokojnie, przecież dobrze wiem co robię.- Cornel poraz kolejny przytaknął na lekko aroganckie słowa kolegi. Monument w, którym się znajdowali przypominał piramidę. Większość była wykonana z kamienia, który z powodu wilgoci panującej dookoła obrósł mchem. Co kilkanaście metrów w korytarzu o szerokości mniej więcej 2 metrów przyczepione były pochodnie, które Joe wymieniał i zapalał, aby ułatwić drogę powrotną. Uwagę mogły przykuć obrazy wykute na ścianach. Lewa ściana korytarza ukazywała stworzenie świata oraz powstanie Pokemonów, zaś prawa ściana ukazywała apokalipsę, koniec świata… Młodzi mężczyźni niezbyt skupiali się na tych rysunkach, bardziej przejmowali się tym, aby nie uruchomić żadnej pułapki. Cornel coraz spoglądał na zdjęcie rodziny które miał zawsze przy sobie. Rodzice i rodzeństwo były najważniejszą rzeczą w jego życiu.
- Jesteśmy… - powiedział mlody Martin, docierając do sali w której znajdował się ich cel. Zadanie nie było jednak łatwe, ponieważ platforma z nagrodą była od nich oddalona o jakieś 30m, a między nimi była ogromna przepaść.
– Nasz cel jest tam – Cornel wskazał palcem na figurę stojącą na podeście. – Jedyna możliwość, aby się tam dostać jest chyba oczywista… - chłopak dał ZNAK kompanowi i w tym samym momencie wypuścili swoje pokemony – Weavile’a oraz Floatzel’a. Stworki momentalnie zaczęły swoją robotę. Poke-wydra użyła Water Gun, a Weavile Ice Beam. Po minucie czy dwóch ich oczom ukazał się lodowy most.
- Dzięki chłopaki! – powiedzieli obaj młodzieńcy dając im po jednej muffince i chowając ich od balli.
- Joe idź pierwszy, robiąc to pojedynczo będzie bezpieczniej… - rzekł Cornel. Chłopak ruszył przed siebie. Każdy krok stawiał powoli i uważnie. W tym momencie nie przypominał tego odważnego i narwanego Joe’go, którym był wcześniej. Lód skrzypiał pod nogami młodzieńca lecz udało mu się przejść na drugą stronę. Teraz przyszedł czas na mlodego Martina. Spojrzał na zdjęcie rodziców po czym ruszył. Podobnie jak jego kolega szedł uważnie i wolno. Starał się jak najlżej naciskać na lód. Po chwili był już w połowie, kiedy to lód z tyłu zaczął pękać.
- Biegnij! – krzyknął Joe. Cornel bez chwili zawahania ruszył biegiem przed siebie. Lód pękał z ogromnym hałasem . Z każdym metrem wydawało się, że chłopak zaraz spadnie w przepaść lecz w ostatniej chwili udało mu się skoczy i wylądować koło przyjaciele.
- Huuu… Było blisko… - powiedział bohater po czym razem z kolegą spojrzeli w kierunku figury, która przedstawiała jakieś stworzenie.
- Ciekawe czyja jest to podobizna… Myślisz, że może to być legendarny pokemon?
- Nie wiem… Pan M. na pewno będzie to wiedział… - odpowiedział Cornel po czym wziął figurę. – No to wrac…
Nie zdążył dokończyć, ponieważ figura zaczęła się świecić białym oślepiającym światłem, które spowodowało stracenie przytomności obu młodzieńców.
***
Chlopak obudził się w jakimś dziwnym miejscu. Był otoczony pustką. Dokoła nie było nic, a on jakby unosił się w powietrzu.
- Naruszyłeś mój spokój… A teraz za to zapłacisz – powiedział ktoś poważnym głosem.
- Kim jesteś i czego chcesz… - jąkał chłopak.
- Nie ważne jest to kim jestem, ważne jest to, że przyjście do świątyni było twoim błędem. Naruszyłeś mój spokój, którym cieszyłem się już od wielu milionów lat.
- Ja? Twój spokój? Niby jak to możliwe?
- W figurze, którą zabrałeś. Zamknięta jest moja dusza jak i moc. Jestem prastarym pokemonem, jestem Rynato… Brat Arceusa! Razem tworzyliśmy cały świat pokemonów lecz znacznie się różniliśmy… Arceus chciał aby wszystko żyło w harmonii, ja pragnąłem zniszczenia i śmierci… Za to mój brat zamknął moją moc i duszę w tamtej figurze, którą schował w piramidzie w której się znajdowałeś. Moja dusza i moc znajduje się teraz w jądrze świata. Uciekłbym, gdyby nie to, że monument jest zabezpieczony kluczem Arceusa, który składa się z 18 części czyli tylu ile jest typów pokemonów… Arceus oddał po jednej części 18 strażnikom, których rozsypał po całym świecie. Jedyną możliwością, aby je zdobyć jest pokonanie wszystkich strażników.
- Nigdy cię nie uwolnię!- krzyknął Cornel.
- Tak, też myślałem, ale mam dla Ciebie małe ultimatum. – w tym momencie przed Raito ukazała się jego rodzina i Joe, którzy zamknięci w klatce byli poddawani bolesnym atakom Rynato. – Poznajesz te osoby? Na szczęście udało mi się porwać te osoby ze świata materialnego do tego – duchowego, w którym teraz się znajdujemy. Jedyną szansą, aby przerwać ich cierpienia oraz ich uwolnić jest zdobycie całego klucz Arceusa. To jak umowa stoi?
- Gdyby nie rodzina, to nigdy bym na to nie przystał! Arceus dobrze postąpił, że cię zamknął!
- Hee… Czyli się zgadzasz… Tak też myślałem. A i pamiętaj jeśli powiesz chociaż jednej osobie o twojej nowej misji, twoja rodzina jak i kolega już nigdy więcej Ciebie nie ujrzą. Gdy zbierzesz już cały klucz powiem ci co dalej masz robić.
Po tych słowach Cornel zemdlał.
***
Chłopak obudził się w jakimś dziwnym lesie. Przy sobie miał tylko pokeballa ze swoim pokemonem, zdjęcie rodziny oraz ekwipunek nowego poketrenera a po jego poprzednim pokemonie nie bylo nawet sladu. Czyzby zly brat Arceusa wzial go w niewole? Tyle pytan. Zadnej odpowiedzi. Wstał, ochłonął zdajac sobie sprawe ze nie odpowie na pytania krazace po jego glowie nim nie wypelni misji.Z niechecia udał się w podróż ku poszukiwaniu klucza Arceusa.
Czyzby Rynato mu to podarował by mlody Martin wypelnil swoja misje?