Gra Lenia

Obudziłeś się w swoim namiocie. Słońce wlewało do niego przez miejsce w dachu, gdzie znajdowała się siatka. Leżałeś na swoim polowym łóżku. Obok, na prowizorycznym stoliku, leżało twoje ubranie a na nim kula, którą wczoraj otrzymałeś wraz z listem. Po jego prawej stronie leżała paczka, którą również dostałeś poprzedniego dnia. Był tam trenerski niezbędnik - kilka kul, Potionów oraz PokeDex. Ciągle znajdowałeś się w obozie zwiadowców, w którym spędziłeś ostatnie trzy lata. Teraz chciałeś go opuścić, aby móc odnaleźć swojego przyjaciela z młodzieńczych lat - Rorana. Wasz obóz znajdował się niedaleko miasteczka Verdanturf. Ty posiadałeś informację, że twój przyjaciel znajduje się aktualnie w mieście Petalburg.

- Nie ma co się zastanawiać nad życiem. Czas ruszyć się i zobaczyć co przyniesie dzień - pomyślałem po czym podniosłem się żeby założyć spodnie i korzystając z okazji że mam lustro jeszcze się ogolić. Następnie założyłem swój płaszcz i zrobiłem śniadanie po czym zaparzyłem kawę. Nie ma to jak mocna kawa z rana. Kiedy jednak miałem usiąść by zacząć jeść coś mnie tknęło.
A może mój nowy kolega też by coś zjadł. Można by się zaprzyjaźnić - powiedziałem do siebie pod nosem po czym wziąłem kulkę z pokemonem i wypuściłem go z pokeballa. Muszę przecież zobaczyć jak wygląda mój towarzysz.

Ubranie i ogolenie się zajęło ci niewiele czasu. Z kawą było trochę gorzej, gdyś brak dostępu do prądu nieco wydłużał ten proces. Po kilku minutach mogłeś zacząć rozkoszować się ciepłym napojem i smacznym śniadaniem. Po wypuszczeniu zobaczyłeś, że na podłodze stoi ponad pół metrowy pokemon. Był on czworonogiem o jasnoczerwonej sierści, na której znajdowały się gdzieniegdzie czarne paski.
- Grow, grow. - zaszczekał pokemon.

Cześć mały nazywam się Gray i jestem Zwiadowcą. Chcę również zostać trenerem pokemon a ty jesteś pierwszym jakiego dane jest mi mięć. Więc co powiesz na to że pomimo tego że będziemy partnerami będziemy przyjaciółmi - powiedziałem kucając na wysokość pokemona i delikatnie głaszcząc go po głowie.
- Momencik. Gdzieś tu powinien być - powiedziałem wstając i zaczynając przeglądać pakunki które wczoraj dostałem w poszukiwaniu PokeDexu. Przecież muszę wiedzieć coś o moim towarzyszu...

Growlithe uśmiechnął się, usłyszawszy twoje słowa. Widocznie takie relacje mu odpowiadały. Po chwili szukania udało ci się odnaleźć PokeDex. Growlithe zauważywszy go, stanął nieruchomo, jakby pozował do portretu. Po chwili na ekranie urządzenia miałeś już wszystkie przydatne informacje na temat swojego podopiecznego:

- No dobrze to skoro już coś o tobie wiemy mój drogi to czas na jakieś pożywne śniadanie przed wymarszem - powiedziałem do pokemona po czym zacząłem się rozglądać za czymś co Growlithe mógłby zjeść. Może coś w torbie jest dla niego. No chyba że nie pogardzisz kanapkami jakie zrobiłem. Liczę jednak na to że mam odpowiedni pokarm dla mojego przyjaciela...

Nie udało ci się znaleźć żadnego pożywienia, które byłoby przeznaczone dla Growlithe'a. Podałeś mu część swojej kanapki. Pies był zadowolony po zjedzeniu ich. Widać, że mu smakowały.
- Grow, grow. - zaszczekał zadowolony i wystawił swój język.

- No dobra mój mały czas się zbierać bo już pora na nas - powiedziałem sprzątając po śniadaniu i przygotowując się do wymarszu w dalszą drogę. Zabrałem swoje pakunki oraz śpiwór i plecak. Po czym wyszedłem z namiotu na polanę na której obozowisko mieli Zwiadowcy.
- Spadajmy stąd zanim ktoś się zorientuje. Nie lubię pożegnań - powiedziałem do Growlitha.

Spakowanie swoich rzeczy nie trwało długo. Po niecałych pięciu minutach byłeś już spakowany i gotowy do podróży. Growlithe ruszył za tobą. Było bardzo wcześnie i w obozie nie tętniło jego zwyczajowe życie. Fakt ten ułatwić ci wyjście z niego. Po chwili znajdowałeś się już na prostej drodze do miasteczka Verdanturf.

I tak oto mój drogi Growlithu zaczyna się nasza wielka podróż w nieznane. Musi pamiętać że czujność to podstawa w fachu Zwiadowców. No ale nic. Zobaczymy co los nam przyniesie - powiedziałem do pokemon wiedząc że od tej chwili nie ma.możliwość zwrócenia. Jedyne co mogę to brnąć przed siebie licząc że wszystko jakoś uda się dobrze rozwiązać. Jedyne na sobie mogę teraz polegać.... no i na Growlithu.

Szliście dalej. Często widziałeś niedaleko obozu wiele gatunków pokemonów typu Bug czy Grass. Jednak teraz w lesie było cicho. Przez kilka minut marszu nie zauważyłeś ani jednego żywego stworzenia. Nagle usłyszeliście chrzęst łapanej gałęzi. Growlithe przystanął i zaczął wąchać. Znowu usłyszeliście hałas. W oddali zauważyliście ludzi ubranych w czerwone skafandry. Gdy jeden z nich się odwrócił, można było ujrzeć, że na przodzie ich ubrań znajduje się czarna litera "M".

Growlithe to człowiek teamu Magma. Być może zabójcy mojego ojca. Musimy ich spróbować zatrzymać - powiedziałem do pokemona po czym skierowaliśmy się w kierunku osób. Może nas nie zauważyli gdyż mam na sobie peleryne zwiadowcy czyli idealny kamuflaż ale nigdy nie wiadomo. Musimy zachować czujność i śledzić ich do obozowiska. Przy okazji zdejmuje z ramienia mój łuk by być gotowym na potyczke.

Gdy zbliżyłeś się do nich bliżej, zobaczyłeś, że jest tutaj pięciu członków Teamu Magma. Usłyszałeś również, że coś między sobą mówią:
- Czy Maxie oszalał, że nas tu wysyła? Przecież niedaleko znajduje się obozowisko tych przebierańców w pelerynkach. Co jeśli nas złapią?
- Nie panikuj. Maxie wie, że po tym co się tam wydarzyło, będą bardziej ostrożni. - odpowiedziała mu dziewczyna - Na pewno już się przenieśli. Poza tym mamy już wszystko, czego chcieliśmy. Możemy wracać do bazy.
Członkowie Teamu Magma wypuścili  Honchkrowy, na których później odlecieli. Growlithe patrzył się na ciebie pytająco.

Się odezwali przebierańcy a na dodatek przestępcy. Growlihe powiem ci że nie spoczne dopóki nie złapie osoby odpowiedzialnej za zlecenie zabójstwa. Każdy Zwiadowca wybiera śledztwo i prowadzi je do czasu rozwiązania. A to jest właśnie moja sprawa. Nie to jest nasza sprawa - powiedziałem patrząc mojemu pokemonowi głęboko w oczy. Wiem że to co robię będzie bardzo niebezpieczne ale to właśnie muszę zrobić. Takie mam zasady. '
Chodz Grow zobaczymy czy nie znajdziemy jakiś wskazówek w obozowisku które zostawili - powiedziałem ruszając lecz nie tracąc czujności.

Ruszyliście na miejsce, w którym widzieliście Team Magma. Nie znajdowało się tam żadne obozowisko. Widocznie nie byli tutaj długo. Możliwe, że ten tajemniczy "Maxie" rozkazał im przybycie tutaj jedynie tymczasowo. Czyżby szukali czegoś tutaj? Lub kogoś?

Dobra Grow nie ma co się tu kręcić bez celu i szukać nie wiadomo czego. Mamy już jedną poszlake a jest nią ten cały Max. Musimy tylko dowiedzieć się kto to i gdzie go znajdziemy co nie będzie takie proste. Chodz wracajmy na drogę którą szliśmy. Najważniejsze teraz to namówić Rorana - powiedziałem do mojego towarzysza po czym ruszyliśmy dalej.

Powróciłeś na ścieżkę, którą uprzednio szedłeś i ruszyłeś dalej. Słońce przemieszczało się wyżej i coraz lepiej oświetlało otaczający ciebie las. Growlithe'owi podobało się to, że ognista kula sprawia, że jest cieplej. W końcu każdy pokemon typu Fire lubi, jak jest ciepło. Udało ci się zobaczyć drogowskaz przybity do jednego z drzew. Oznajmiał on, że do Verdanturf jest jeszcze około pięciu kilometrów.

Spory kawałek drogi jeszcze przed nami Ale nic. Nie ma to jak wspólna podróż - powiedziałem do pokemon i poszliśmy dalej.
Grow mam dla ciebie propozycje. Może zawsze tak byśmy podróżowali. Ja i obok ty. Znaczy mam na myśli że nie chcę żebyś siedział zamknięty w PokeBallu. Jeśli tylko oczywiście byś chciał - zaproponowałem Grow z uśmiechem na twarzy.

Growlithe zaszczekał zadowolony, usłyszawszy, że cieszysz się na wspólną podróż z nim u swojego boku. Pies ponownie zaszczekał, gdy zaproponowałeś mu podróżowanie poza kulą. Ten pomysł najwyraźniej mu się podobał. Nagle Growlithe stanął i zaczął obwąchiwać otoczenie. Po chwili na jednej z niższych gałęzi usiadł pokemon.

O proszę Growlihe ktoś nas tu obserwuje. Tylko ciekawe kto to jest - powiedziałem do mojego partnera podróży po czym wyciągnąłem PokeDex z mojej torby by dowiedzieć się czegoś więcej o tym pokemonie. Być może to jakiś ciekawy stworek warty uwagi. Warto zresztą sprawdzić się z Growlithem w walce a to idealna do tego okazja.

Wyciągnąłeś urządzenie i skierowałeś go na przybyłego pokemona. Już po chwili na ekranie miałeś już wszystkie informacje o nim:

Growlithe stał obok ciebie i nie spuszczał oka z Pidove. Spojrzał na chwilę na ciebie, jakby chciał dać ci znak, że jest gotowy na twoje ewentualne rozkazy.

No to zaczynajmy Growlithe. To nie będzie łatwy pojedynek gdyż nasz przeciwnik potrafi latać dlatego pierwsze co rób to atakuj przy pomocy Bite jego skrzydła by uniemożliwić mu sprawne latanie. Musimy postarać się uskakiwac przed atakami przeciwnika i od razu po tym ostro kontrowac z Bite. Wiem że nie mamy za dużego wachlarza ruchów dlatego musimy skupić się na kontrataku z mocnych Bite i dość celnych. Walczmy z całych sił - powiedziałem do Growlitha

Dobra nasza Growlihe. Musimy tak dalej trzymać bo to co robimy przynosi nam efekt na jakim nam zależy. Postaraj się utrzymywać blisko rywala przez co jego ataki nie będą nabierać tak na sile a ty sam będziesz go mieć w zasięgu ataku co możemy wykorzystać do dalszego atakowania z Bite w skrzydła naszego rywala. Staraj się też oczywiście jak najczęściej przebaczać czy to uskakiwac przed atakami rywala po czym ostro kontrowac z Bite i tak do wyczerpania - powiedziałem do pokemona.