Woda, która jest chłopakiem...

- Czyżbyś sugerował że jesteś słaby? Może w takim razie powinienem rzeczywiście dać ci nieco więcej przewagi, skoro nie czujesz się pewnie. Primeape, zatrzymaj się.
Primeape był już przygotowany do uderzenia - brak defensywy na początku zgubiła by Paras'a, który nie miałby jak obronić się przeciw Fire Punch'owi.
- Pomyśl chwilę, jesteś w świątyni byka. Frontalne, mocne i zdecydowane ataki to styl walki byka. Jeśli potrzebujesz dodatkowej pomocy, pomimo przewagi liczebnej, nie wiem czy nadajesz się na trenera. Udowodnij mi że się mylę i pokonaj mnie, Zef. Zrób to!
Powiedział Theo, podczas gdy Primeape...przyjmował atak za atakiem. Nie ruszał się. Stał w miejscu. Theo rzeczywiście dawał ci kolejną przewagę w tej walce. Chciał udowodnić coś sobie...czy może tobie? Może to nie był problem jego pewności siebie, tylko...twojego braku pewności i arogancji?
- Byk nigdy nie atakuje, jeśli nie ma powodu. Nie atakuje, kiedy nie ma szans na trafienie. Skup się, odrzuć swoje ego i pomyśl o swoich pokemonach. W trakcie walki to nie ty ryzykujesz swoje zdrowie i nie chodzi w niej o mnie lub o ciebie. Rozumiesz to?
Jego słowa zawierały nieco racji. Odkąd go poznałeś, nie zachowywał się w sposób arogancki. Odbierałeś to tak, bo sądziłeś że on cię poucza. Może to nie o to chodziło? Może on chciał po prostu zwrócić uwagę na to co robisz źle, żeby pomóc ci stać się lepszym? Rzucił coś małego na pole walki, kiedy Paras skończył atakować. Primeape złapał to zwinnym ruchem i wrzucił sobie do ust. Mignął ci mały, różowy przedmiot. Pecha Berry...

Co nie zmienia faktu, że jest na tyle głupi, że dał się podpuścić. Gdyby nie to, pewnie Paras byłby teraz w niezbyt dobrym stanie, a teraz mam wielką szansę na przetrwanie co najmniej jednej tury.. A później jakoś sobie poradzimy.
- Nie sugeruję, że jestem słaby. Po prostu uważam, że jesteś zbyt zarozumiały żeby zauważyć podstęp.
Po tych słowach uśmiechnąłem się szeroko i... złowieszczo.
- Zdaje się, że sam zapomniałeś o tym, ze to Primeape walczy a nie ty. Wystawiając go na ciosy Parasa pokazałeś, że nie potrafisz docenić przeciwnika, mimo, że to deklarujesz.
No serio, może i tak to odbieram, ale teraz to wyszedł nie tylko na zarozumialca ale też kogoś, komu duma zastąpiła już dawno zdrowy rozsądek.
- Paras, kontynuujemy! Zacznij od Seed Bomb! Teraz wykonaj Aerial Ace! Niech przeciwnik spodziewa się taktyki ataku frontalnego, lecz tuż przed nim zakończ wykonywanie ruchu! Przyjmij jego kontrę z pomocą Protect i rozpyl trującą mgiełkę Poison Powder! To, że Swablu została wyeliminowana nie znaczy, że nie będziemy w stanie go zatruć! Po tym ucieknij od przeciwnika z pomocą kolejnego Aerial Ace! Zatrucie zawsze się przyda, miejmy nadzieję, ze tym razem się uda! Po tym skup się na unikach! Niech twój przeciwnik poczuje na karku piętno mijającego czasu! Jeśli zostanie wyprowadzony z równowagi stanie się nieprzewidywalny, ale jest szansa, że zapomni o taktyce! Gdy będziesz zmuszony przyjąć ognisty atak i nie będziesz w stanie go uniknąć nawet z pomocą Aerial Ace wykonaj Protect! Lecz staraj się to robić jak najrzadziej, żeby nie narazić się na przełamanie bariery! Gdy nadarzy się sposobność do wyprowadzenia bezpiecznego ataku z dystansu, nie wahaj się! Użyj Seed Bomb! Na koniec zregeneruj siły z pomocą Synthesis i zaraz po tym użyj Protect aby zapobiec przerwaniu leczniczego efektu!

- Nic do ciebie nie dociera...
Westchnął Theo i spojrzał na swojego Primeape'a, który tylko kiwnął głową i wrócił momentalnie do walki. Seed Bomb zostały doszczętnie spalone Overheat'em, po którym Primeape wykorzystał ogień jako zasłonę i zaskoczył Paras'a nim ten zdołał cokolwiek zrobić, uderzając go Fire Punch'em. Primeape zwiększył dystans i ponownie użył Overheat - który również nie był w stanie przełamać Protect. Primeape wykorzystał czas w którym Paras stawiał i usuwał barierę żeby się zbliżyć do niego. Krab zdążył unieść barierę ponownie...ale tym razem pękła na kawałki, zostawiając Parasa bezbronnego wobec kolejnego Fire Punch'a. Tym razem Theo nie zostawił ci czasu na Synthesis, Primeape trzymał się blisko - i mimo że nie atakował, to wyraźnie czekał aż Paras zacznie używać Synthesis, żeby móc przeszkodzić mu w tym i jednocześnie uderzyć. Czekając na to nie doczekał się, dzięki czemu Paras zdołał wcisnąć jeszcze kilka swoich ataków.

Aż korci, żeby powiedzieć mu więcej do słuchu. Ale co tam, jeszcze kiedyś zostanę z nim zamknięty w jednym miejscu i będę musiał wysłuchiwać pretensji.
- Z wzajemnością!
Odpowiedziałem tylko na jego słowa i zacząłem myśleć. Jakby tu umożliwić sobie wykonanie Synthesis nie narażając się na atak przeciwnika... Skoro Primeape nie chce się oddalić gdy Paras próbuje się uleczyć to trzeba zrobić tak, żeby się tego nie spodziewał.
- Paras zacznij od Seed Bomb! Przeciwnik na pewno będzie się spodziewał, że to sztuczka podobna do tej z poprzedniej taktyki! Tak więc wykorzystajmy to! Po wystrzeleniu nasiona zaatakuj Aerial Ace! lecz zamiast celować w przeciwnika skup się na unikaniu płomieni i wystrzel się wysoko w górę! Im wyżej tym lepiej! Gdy nie będziesz w stanie zwiększyć bardziej pułapu wykonaj Synthesis! Tam jego ataki nie powinny cię sięgnąć! Po tym wykonaj Protect celem zatrzymania ataku, który ewentualnie został w ciebie posłany w ziemi i znów użyj Aerial Ace aby wylądować, możliwie najdalej od przeciwnika! Ostrzeliwuj go z dystansu z pomocą Seed Bomb! Pamiętaj obrona jest tu ważniejsza niż atak! Czas działa na jego niekorzyść! Przeciwnik nie bawi się w podłe sztuczki tylko atakuje frontalnie! Gdy zacznie na ciebie pędzić postaraj się wykonać unik z pomocą Aerial Ace! Staraj się jak najszybciej przemieszczać po krzywej. Lecąc prosto znacznie bardziej ryzykujesz, że zostaniesz trafiony! Tak jak poprzednio, gdy nie będziesz mógł wykonać uniku zasłoń się z pomocą Protect! Primeape w tym czasie niewątpliwie zbliży się do ciebie aby spróbować przełamać barierę, po czym znów zaatakuje! Wykorzystajmy to! Gdy przestaniesz używać Protect odskocz w tył aby uniknąć ataku wroga i wystrzel mu prosto w oczy Seed Bomb! Oślep go na chwilę błyskiem eksplozji i ucieknij jak najszybciej z pomocą Aerial Ace! Jeśli sytuacja na to pozwoli ulecz się z pomocą Synthesis i wykonaj szybką obronę Protect! Jeśli nie, to tródno! Najważniejsze żeby cię nie trafił z Fire Punch, dlatego skup się na unikach i defensywie!

Seed Bomb trafił, po czym Paras udał się w górę. Co było błędem - ponieważ Overheat był ciągle dostępną bronią dla Primeape'a. Kiedy Paras wybił się w górę i zaczął używać Synthesis, Primeape strzelił w niego wiązką ognia. Paras nie miał jak się ruszyć i wyglądało na to że będzie skazany na porażkę, ale na jego szczęście Overheat nie trafił w 100%, trafiając tylko częściowo. Jednak to wystarczyło żeby krab spadł na ziemię w niekontrolowany sposób. Primeape dalej walczył w ten sam sposób, przyjmował ataki nie przejmując się nimi i podążał za Paras'em, zmuszając go do jak najczęstszego używania Protect - i w końcu kolejny pękł pod uderzeniem Fire Punch'a małpki, która posłała kraba prosto w słup świątyni. Kiedy kurz opadł, Paras leżał nieprzytomny na ziemi.

Schowałem Parasa do kuli. Doskonale sobie poradził, jak najbardziej zasłużył na nagrodę. Co najwyżej skończy się to remisem, no ale trudno.
- Poliwa, twoja kolej!
Powiedziałem wypuszczając z kuli wodnego pokemona. Miał on małą przewagę nad wrogiem, ale to i tak nie starczy.
- Poliwag, sytuacja ma się następująco! Musimy go utrzymać jak najdalej i wytrzymać tą rundę a powinno być po zawodach!
Uświadomiłem malucha o stanie w jakim się znaleźliśmy po czym zacząłem wydawać komendy.
- Poliwag, postawimy na siły twojego umysłu! Zacznij od Psychic! Złap Primeape w sidła mentalnych więzi po czym odepchnij go od siebie jak najdalej! Ciśnij nim tak, aby nie mógł cię sięgnąć ruchami kontaktowymi! Po tym szybko wystrzel przed siebie Buble! Utwórz z baniek pole minowe, a jak wróg się w nie wpakuje to może jego szybkość spadnie! Pamiętaj o tym, że priorytetem jest obrona! Staraj się cały czas odrzucać od siebie małpoświnię z pomocą Psychic! Nie musisz nawet skupiać się na sile zadawanych obrażeń, byleby dystans był jak największy! Jeśli uda mu się jakimś cudem do ciebie dotrzeć skup się na unikach! Przy najbliższej okazji złap go w Psychic! Podnieś go i rzuć nim możliwie najdalej! Primeape dysponuje także Thunder, jeśli tylko zobaczysz, że się iskrzy i próbuje wystrzelić piorun wykonaj unik! Może wykorzystać to, żeby się do ciebie zbliżyć, dlatego bądź gotowa zaraz po tym odepchnąć go kolejnym Psychic! Na koniec dam ci jeszcze jedną radę! Jeśli będziesz mieć pewność, że zdołasz wykonać jakiś ruch przed tym jak przeciwnik cię zaatakuje wystrzel nad siebie Buble! Niech dobroczynna moc wody zregeneruje część twoich sił! Ale pamiętaj, upewnij się, że nie stracisz więcej na tym manewrze niż zyskasz! Defensywa jest najważniejsza!

Primeape zdążył uderzyć Thunder Punch'em, potem zrobić unik i uderzyć jeszcze raz - ale zatrucie dało o sobie znać i skończyło tą walkę. Theo wrócił swojego pokemona do pokeballa i podszedł do ciebie, podając ci Symbol Byka.
- Mam nadzieję że twój upór nie wejdzie ci nigdy w drogę.
Powiedział i pożegnał się, wracając ze swoim uczniem w głąb świątyni. Amy podbiegła do ciebie uśmiechnięta
- Gratula-...
Przerwał jej jednak wybuch przed świątynią. Coś się zaczęło tam dziać. Amy szybko wybiegła ze świątyni...

Może i się udało, ale w sumie to ogromny sukces dla kogoś kto niedawno wyruszył a jego życie sprowadza się do ostatnich pięciu lat egzystencji.
- Mam nadzieję, że twoja megalomania nie sprowadzi na ciebie więcej porażek.
Tak, to prawda. Mówienie jakim to jest się dobrym trenerem i wystawianie się na ataki przeciwnika tylko dla zasady jest czystą głupotą. Nic tego nie zmieni, tak jak tego że go nie lubię. W każdym razie, nie będę musiał na niego już patrzeć przez długi czas. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Ale co tu się dzieje? Te wybuchy, te eksplozje! W razie co nawet mogę nie być w stanie pomóc z poranionymi pokemonami. Czym prędzej chowam Poliwag do kuli i ruszam w kierunku wyjścia. Miejmy nadzieję, że to nic groźnego bo będziemy w czarnej dupie.

Przed świątynią zobaczyłeś dwie znajome postacie, oraz dwa znajome pokemony. Jedna z postaci spojrzała na was. Powiedziała coś do drugiej i oboje zaczęli uciekać, wracając poprzednio pokemony. Nie było wątpliwości, to była ta sama dwójka co wczoraj na ranczu. Amy nie czekała długo, rzuciła pokeball'em z którego wyszła Vibrava i oboje ruszyli w pościg za tą dwójką. Plac przed świątynią był zniszczony, dziury po wybuchach były w kilku miejscach - pomnik byka był także uszkodzony...

O co właściwie z nimi chodzi? Przecież to nie ma sensu za grosz. Przychodzą od tak, robią eksplozję i uciekają chociaż mają szanse wygrać? toż to jest... podstęp!
- Stój!
Krzyknąłem goniąc za dziewczyną. Nie mogła dać się tak podejść. Jeszcze ją tam złapią i porwą. Będą chcieli wymienić za Taurosy i co wtedy? Nie mogę do tego dopuścić. Wkładam cale serce w bieg! Muszę ją dogonić i zatrzymać! Inaczej już po niej.
- Nie daj się im sprowokować!
Próbowałem dalej przemówić jej do rozsądku.

Amy albo cię nie słyszała, albo nie chciała słyszeć. Obie z Vibravą biegły za nimi, a ty biegłeś za Amy. Wszyscy wbiegliście w małe, kręte uliczki Arrea City i musieliście uważać na przechodniów, szybkie i ostre zakręty - no i przede wszystkim uważać żeby się nie zgubić. Wybiegliście wreszcie do ogrodowej części miasta, gdzie budynki nie blokowały już tak ruchów. Dwójka osobników już na was tam czekała.
- No proszę...liczyliśmy że sam Theo się pofatyguje, ale zamiast tego...mamy coś lepszego...
Powiedziała kobieta, spoglądając na Amy. Jej Vibrava zniżyła się i zawisła w powietrzu przed swoją trenerką, spoglądając groźnie na nich. Czyli jednak nie chodziło im o Amy...a przynajmniej, nie do tej pory. Zaśmiali się i mężczyzna wypuścił swoją Mightyene. Vibrava zabłysła krótko i uderzyła nim ktokolwiek zauważył. Ziemia pod mrocznym psem wybuchła i czysta energia odrzuciła pokemona do tyłu.
- Co do diabła...
powiedział trener psa, spoglądając na swojego podopiecznego, który ledwo się podniósł na łapy...trzeba przyznać, Earth Power ma w sobie moc...

Nosz kurde... a nie mówiłem żeby tego nie robiła? Wiedziałem że tak to się skończy, miałem normalnie pewność. Ale kto by tam słuchał... Dobra, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem! Sięgnąłem po pokeball i wypuściłem z niego dużego kamiennego węża.
- Ja liczyłem, że Amy za wami nie pobiegnie.
Następnie skinąłem w kierunku dziewczyny na znak, że ma się zająć pokemonem. Czy to zrozumiała? Cholera ją tam wie, najważniejsze żeby zrobiła co do niej należy.
- Teraz nasza kolej Onix! Złap tych bandziorów w Bind! Niech nie mogą się ruszać! Jeśli drugi wypuści pokemona będzie krucho!
Oj tak, celem ataku nie zawsze musi być pokemon. A złapanie ich może okazać się niezwykle korzystne dla... całego świata.

- Nie pozwolę żeby bezkarnie niszczyli miasto!
Krzyknęła Amy, podczas gdy ty wypuściłeś węża. Onix jednak nie zdążył ich złapać, kobieta wypuściła swojego Crawdunt'a i cała czwórka stała teraz na przeciw siebie. Amy nie wyglądała na zadowoloną. Facet powiedział coś do towarzyszki i oboje zaczęli się powoli wycofywać.
- Jeszcze się spotkamy, droga Amy...
Powiedziała kobieta, oboje wrócili swoje pokemony i znowu zniknęli. Amy opadła na kolana i zaczęła szybko i głęboko oddychać...co praktycznie mogło zaraz przejść w hiperwentylację...chyba dorwał ją atak paniki...

Znalazła się bohaterka. Tylko jest jeden mały problem, ICH POKEMONY SĄ SILNE! Ale ci... może sama do tego dojdzie.
- Od tego jest policja!
Nie żebym był tchórzem, ale trzeba pamiętać aby mierzyć siły na zamiary. Moje najsilniejsze pokemony są nieprzytomne a nawet jeśli wzięła ze sobą Rapidash'a to wodny pokemon mógłby sobie zn im poradzić. Gdy tylko zniknęli odetchnąłem z ulgą. Nie udało mi się ich złapać, ale przynajmniej nie oberwaliśmy. Zawróciłem pokemona do kuli i usiadłem przed dziewczyną.
- Nie możesz tak ryzykować. Im dwóm nie dałabyś rady, a moje pokemony mimo wszystko mogły nie podołać. Zwłaszcza, że polowa jest nieprzytomna.
Zacząłem po czym wziąłem głęboki oddech.
- Wyruszyłem niedawno. A jakby cię porwali to nikomu byś nie pomogła. Mieliby zakładnika, szantażowaliby twoich rodziców i pewnie zdobyliby tak Taurosy.
Skończyłem swój jakże "odpowiedzialny" wywód i starałem się uspokoić dziewczynę. Lepiej żeby jej się nic nie stało, nie chciałbym tego.

- Nie interesuje mnie to! Ktoś musi wreszcie zrobić z nimi porządek!
Krzyknęła do ciebie i obróciła twarz. Wydawało ci się że zobaczyłeś odblask światła na jej policzku, nim odwróciła twarz. Vibrava podfrunęła do niej i miznęła ją po policzku. Dziewczyna pogłaskała pokemona, otarła oczy i wstała.
- Ci ludzie i tak nie przestaną, dopóki się ich nie zatrzyma. A nie można pozwolić im żeby dalej robili to co robią.
Powiedziała, patrząc na ciebie zdeterminowana.
- Świątynia Gemini jest w Ulyora City. Mam tam też przyjaciela który może mi pomóc. Co ty na to żebyśmy ruszyli tam razem?
Zapytał, przywołując swoją Vibrave na swoją dłoń i głaskają ją lekko.

Ktoś musi się tym zająć, niewątpliwie. Ale czy ona jest odpowiednią osobą do tego? Czy ja jestem odpowiedzią osobą do tego? Nie wydaje mi się, abyśmy na chwilę obecną mogli walczyć z przestępcami.
- Masz rację, ale nie mamy przygotowania, ani zdolności potrzebnych do ścigania ich.
Zacząłem z wolna. Nie chciałem aby mnie źle zrozumiała, ale nie wydaje mi się, żebyśmy byli zdolni wyśledzić i złapać przestępców.
- Pójdźmy na policję. Jak nas znowu zaatakują to musimy być gotowi. A na razie... Trenujmy!
Kolejna świątynia może być celem ataku tych dwóch. W końcu, skoro zaatakowali jedną to mogą zaatakować też drugą. Hm...
- Myślę, że warto byłoby pójść do następnych świątyń i ostrzec liderów. Mogą być celem ataku, a i w treningu mogą nam pomóc.
Zaproponowałem głosem nie znoszącym sprzeciwu.

Amy przetarła oczy jeszcze raz i spojrzała na ciebie. Ciężko było cokolwiek z niej wyczytać. Podniosła swoją torbę i zrobiła kilka kroków.
- To ruszamy?
Zapytała. Ruszyliście dalej i po kilku minutach opuściliście już miasto. Przed sobą widziałeś góry, więc wiedziałeś już którędy wiedzie wasza droga.
- Za tymi górami zostanie już tylko kawałek...ale przejście może nam zająć trochę czasu. Poza tym musimy uważać, wiele dzikich pokemonów tam uważa ten teren za swój i nie lubi kiedy ktoś przez nie przechodzi. Ale obejście tych gór zajęłoby nam kilka tygodni a na to nie mamy czasu.
Powiedziała, pokazując ci góry i drogę która odbiegała od głównej, kilkadziesiąt metrów przed wami. Zapowiadała się cięższa przeprawa niż ta ostatnia...

Skoro mus to mus. Nie ma co zwlekać i czekać na boskie zmiłowanie. Trzeba działać.
- No dobra, chodźmy.
Powiedziałem i ruszyłem wraz z nią. Następnie zacząłem zastanawiać się nad jej słowami. Gemini... czy to aby nie są bliźnięta? Może jeśli uda mi się trochę podpytać...
- Gemini, tam jest dwóch liderów i prowadzą dwówalki?
Zapytałem bez pardonu. A co będę się ograniczać. Poza tym trzeba przemyśleć co zrobić z fantem "złego" teamu o nazwie której nie mogę spamiętać. Ale to później, na chwilę obecną poczekajmy z tym.

- W...pewnym sensie.
Zaczęła powoli Amy. Przez chwilę zastanawiała się nad czymś, spoglądając w niebo.
- Naomi i Noah mają...specyficzny styl walki. Aries miał sprawdzić twoje umiejętności do walki. Taurus miał sprawdzić jak sobie radzisz w sytuacji kiedy nie masz żadnej przewagi. Gemini sprawdzają twoją umiejętność do odnalezienia się w nowej sytuacji. W pewien sposób jest to podwójna walka...ale nie do końca. Niestety nie wolno zdradzać nic więcej odnośnie walk w świątyniach.
Powiedziała, spoglądając na ciebie, nieco przepraszająco. W między czasie wypuściła znowu swoją Vibravę, pozwalając ważce odlecieć nieco dalej i rozprostować skrzydełka. Mijaliście drogowskaz i rozwidlenie dróg. Teren zaczął się delikatnie unosić a górskie ścieżki zbliżały się do was z każdym krokiem. Pora na tą najgorszą część przeprawy...

W pewnym sensie? Pewnie chodzi tu o jakąś sztuczkę typu double team, chociaż zawsze myślałem, że ten atak polega tylko i wyłącznie na zwiększeniu uniku.
- Chyba prawo nie zabrania o tym mówić? Może jako siostra lidera nie możesz nic powiedzieć, ale na świecie jest wielu ludzi.
Co prawda to fakt. Nie ma czegoś takiego jak ogólnoświatowa tajemnica, nikt nie może zamknąć ci ust jeśli nie podpisałeś żadnej umowy. Tak wiec... będzie trzeba spróbować rekonesansu. Ale to na chwilę obecną nie jest możliwe.
- Idź Turtwig!
Wypuściłem stworka aby mógł rozprostować kończyny. Chciałbym go jakoś podszkolić, no ale na chwilę obecną nie mam takiej możliwości.

- Dla nas to coś więcej niż same walki. Każdy kto zakwalifikuje się do Wielkiego Turnieju musi udowodnić że zasługuje na to miejsce. A ten turniej jest dla nas najważniejszym wydarzeniem, dlatego wszyscy dbają o zachowanie tradycji.
Powiedziała, kiedy weszliście na twardszy teren gór. Turtwig dreptał sobie obok ciebie. Jego krótkie łapki sprawiały że szedł nieco wolnej. Co jakiś czas widziałeś jakichś hiker'ów, przeszukujących góry, albo odpoczywających. Parę osób rozłupywało kamienie i przeszukiwali ziemię. Widziałeś kilka górniczych wózków, pełnych ziemi i kamieni. Jeden z ludzi obmywał właśnie coś wodą. Po bliższym przyjrzeniu się zobaczyłeś...Fire Stone. Amy zauważyła twoje spojrzenie i zaśmiała się wesoło
- Tak. W tych górach prowadzi się dużo wykopalisk i poszukiwań kamieni ewolucyjnych. Wiele z nich trafia do Arrea, ale większość wywozi się dalej. Z powodu bliskości gór w których jest ich mnóstwo, te kamienie nie są aż tyle warte w tej okolicy.
Wytłumaczyła ci, kiedy przechodziliście dalej drogą. Ludzi było naprawdę sporo. Co chwilę ktoś wchodził, lub wychodził z którejś z jaskiń.

Tradycje, nie tradycje. Jakiś poroniony ten region. Jakoś wszędzie można normalnie zdobyć informacje o liderach prawdziwych sal a tu nie. No trudno, bywa i tak. Różne fanaberie posiadają ludzie.
- Aha, wiele to wyjaśnia.
Coraz częściej podejrzewam, że te świątynie mają coś wspólnego z jakąś tajną sektą. Zupełnie jakby to byli pokeiluminaci, których zadaniem jest odsiać najlepszych dla ich tajnych planów. Z resztą, to miałoby całkiem sporo sensu. Na pewno więcej niż "tradycja". Ale widok ognistego kamienia wyrwał mnie z rozmyślań. Skoro nie są aż tyle warte, to może dałoby radę jakiś kupić po okazyjnej cenie. Przydałby mi się przede wszystkim wodny dla Poliwag "na zaś".
- A ile tak mniej więcej kosztują? Jeśli są faktycznie tanie to z chęcią bym kupił jakiś dla Poliwag.
Trzeba korzystać z okazji dawanych przez los. A może dałoby radę samemu jakiś wykopać? Szkoda tylko, że nie mam odpowiedniego ekwipunku do tego.

- Nie wiem czy tutaj kupisz, to są "surowe" kamienie. Używanie ich w tej formie jest niebezpieczne dla pokemonów. Muszą zostać odpowiednio wyczyszczone przez szlifierzy.
Powiedziała Amy, podczas gdy jej Vibrava usiadła spokojnie na jej kapeluszu. Po kilkunastu krokach zauważyłeś że ludzi jest coraz mniej. Rzucił ci się w oczy też znak informujący o zagrożeniu dzikimi pokemonami. Od tej chwili trzeba będzie uważać. Vibrava Amy rozglądała się bacznie i po chwili wzbiła się do lotu, unosząc się trochę wyżej dla lepszej perspektywy. W otoczeniu w sumie nie było nic poza wielkimi kamieniami i jakimiś tajemniczymi jaskiniami, średnio zachęcającymi do zwiedzania.

Nawet nie wiedziałem, że coś takiego jak "surowe kamienie" istnieje. Jakby świat nie był już dość skrzywiony i niedoskonały w swej doskonałości. Ogólnie to jakiś paradoks, ze wszystko jest niedoskonałe, ale ogólnie musi takie być aby świat się nie rozpadł.
- Szkoda.
Skwitowałem tylko jej wypowiedź idąc przed siebie, w kierunku wskazanym przez Amy. Właściwie, mogłaby mi bardzo pomóc w rozwoju Turtwiga, ale czy się na to zgodzi?
- Widziałem jak twoja Vibrawa użyła Earth Power. Może mogłaby nauczyć tego ataku Turtwiga?
Spytałem grzecznie. W końcu, poza tym, że jej nazbyt ognisty temperament może wpakować nas w poważne kłopoty, to jednak nie mam nic do niej. A czemu miałbym mieć? Zwykła, normalna dziewczyna, których nie spotkałem w życiu zbyt wiele.

//Sorry, Szkot mówiła że jeśli kupujesz item fabularnie to tylko po cenie "sklepowej" ; ;

- Hmm...jasne...czemu nie?
Powiedziała i przywołała swoją Vibrave. Pogłaskała ją po główce i wytłumaczyła o co chodzi. Po chwili zatrzymaliście się, siadając na dwóch płaskich i dużych kamieniach, podczas gdy Vibrava zaczęła coś tłumaczyć Turtwig'owi kawałek dalej. Amy w między czasie zdjęła kapelusz i spojrzała w pogodne niebo. Powinniście też uważać na pogodę, która w górach bywa nieprzewidywalna.